Z całej Europy to właśnie Niemiec najczęściej szukają emigranci z branży IT. I z reguły do Berlina – tam zawsze jest najwięcej wolnych miejsc pracy, jedne z najwyższych wynagrodzeń i nie tak drogie życie jak w Monachium czy Frankfurcie nad Menem. Ale jak to się stało, że Berlin stał się tak atrakcyjny dla zagranicznych deweloperów? I co wyróżnia go spośród innych miast w Europie i Niemczech?
Jaka jest różnica między Berlinem a innymi Niemcami?
Główną cechą Berlina jest to, że w ciągu ostatnich 10-15 lat zaczęli tu napływać inwestorzy, a obcokrajowcy zaczęli przyjeżdżać, aby założyć swoje startupy. Wszystko to nabrało tempa i całkowicie zmieniło kulturę IT w Berlinie i w samym mieście.
W pozostałych częściach Niemiec sektorem technologicznym wciąż rządzą korporacje, ogromne i nieporadne: Siemens, Bosch, Volkswagen, Audi, Deutsche Bahn, Lidl, Deutsche Post. Mają ciekawe IT, ale technologia i procesy są nieco przestarzałe. Wszystko dzieje się bardzo powoli: nowa funkcja może wymagać miesięcy na koordynację, ale jej wdrożenie może zająć lata. Albo spędzać godziny na spotkaniach nad dokumentacją do dokumentacji.
Zwykli ludzie widzą to szczególnie w sektorze bankowym – rozwijał się on w latach 70-tych i 80-tych i zatrzymał się w tym momencie. Wiele kluczowych rzeczy jest napisanych w dość skomplikowanym i starym języku programowania Cobol: ten kod działa, ale przez długi czas nikt nie odważył się przepisać tego wszystkiego globalnie (bo nawet drobny błąd może mieć dość poważne konsekwencje dla wielu pokoleń klientów). Teraz niektóre banki próbują przestawić się na nowe szyny, ale jest to bardzo powolny proces. Niektóre banki nadal nie mają nawet kont osobistych czy aplikacji mobilnych.
W Berlinie sytuacja jest zupełnie inna, bo większość firm to startupy lub dopiero z nich wyrosła. Tylko w ciągu ostatnich trzech lat pojawiły się tu dziesiątki obiecujących startupów, takich jak CoachHub czy Sharpist. Niektóre z tych firm są też na naszym radarze, jak Soundcloud. Istnieją nawet całe listy berlińskich startupów – na jednej, zaktualizowanej w 2021 roku, jest ich aż 115, i to z pandemią.
Ze względu na mnogość startupów, tempo rozwoju w Berlinie jest inne – każdy stara się pracować szybciej, wyprzedzać konkurencję, ciągle testuje i wprowadza coś nowego.
Ten zalew startupów wpłynął również na życie. Kiedyś Berlin różnił się od innych niemieckich miast. Jest to cecha wspólna prawie wszystkich stolic: Moskwa nie jest jak reszta Rosji, Praga jest jak Czechy, a Mexico City jest jak Mexico City. Ale obfitość startupów sprawiła, że Berlin stał się jeszcze bardziej „inny”.
Po pierwsze, zmiana ta była spowodowana ogromnym napływem obcokrajowców pracujących w branży IT. Wcześniej obcokrajowców było bardzo dużo: rosyjskojęzyczni repatrianci, rdzenni mieszkańcy Wietnamu i inni. Ale startupy przyciągnęły wielu „nowych przybyszów” – według mojego odczucia jest ich tutaj około 10%. To sprawiło, że miasto stało się bardzo wielokulturowe, nie takie „niemieckie”. Może nawet w pewien sposób się zdepersonalizowało, ale dzięki temu obcokrajowiec czuje się tu o wiele bardziej komfortowo niż w innych niemieckich miastach. Trudno jest się tu czuć jak obcy – „obcych” jest tak wielu, że stali się już „swoi”.
Najłatwiej to zauważyć po języku. W centralnych dzielnicach Berlina język angielski jest prawie bardziej powszechny niż niemiecki. I bez problemu poradzisz sobie bez niemieckiego – z angielskim nie będziesz miał problemu z kupieniem zakupów spożywczych, znalezieniem pracy czy zapytaniem o drogę.
Dlaczego Berlin jest europejską stolicą startupów?
Większość krajów europejskich nie jest tak konserwatywna jak Niemcy, gdzie IT jest bardziej nowoczesne i nie jest zdane na łaskę korporacji. Ale i tu Berlin wygrywa, tyle że nie kosztem technologii i procesów, lecz wolumenu. Jest tu więcej startupów niż w jakimkolwiek innym europejskim mieście, a pieniądze inwestorów napływają jak rzeka.
Inne kraje również starają się stworzyć centra IT. Barcelona w Hiszpanii, Lizbona w Portugalii, małe miasteczka we Włoszech – wszystkie one próbują rozwijać startupy, przyciągać inwestycje i wabić do siebie zagranicznych inżynierów. Ale jak na razie liderem pozostaje Berlin.
Widzę kilka powodów, dla których Berlin jest w tak dobrej sytuacji w porównaniu z innymi miastami europejskimi:
Wysokie zarobki. Niemcy to bogaty kraj, który ma dużo pieniędzy. Niemieckie firmy stać na to, by płacić deweloperom 4-5 tys. euro miesięcznie przed opodatkowaniem, a to przecież daleka granica. Deweloperzy nieuchronnie więc sięgają tu po pieniądze. Mimo że mieszkanie w Berlinie nie jest tanie, to pensje w sferze IT wciąż pokrywają te ogromne koszty. A z nimi bardzo przyjemnie jest wyjechać na wakacje do innych miast i krajów w Europie, gdzie ceny są niższe.
Wsparcie ze strony państwa. W Niemczech dość trudno jest pozostać bez środków do życia. Nawet jeśli startup zbankrutuje, nie zostaniesz zupełnie bez grosza – a to otwiera pole do eksperymentów.
Siła inercji. Nowe startupy ciągną do miejsc, w których istnieje już infrastruktura IT. Po co otwierać firmę w małym włoskim miasteczku, skoro w Berlinie masz pracowników, inwestorów i wszystko, czego potrzebujesz do prowadzenia biznesu.
Ale zastanawiam się, jak to się wtedy zaczęło? Co ponad 10 lat temu było podstawą do takiej „kuli śnieżnej” startupów? Myślę, że chodzi o to, że w Berlinie uruchomiono programy „stwórz swój własny startup” właśnie na bazie uniwersytetów. Wczorajsi studenci mogli przedstawić dowolne pomysły, dostać finansowanie na dwa lata i eksperymentować. Siadali, programowali i dostawali 2 tys. euro miesięcznie, co było świetną pensją dla absolwenta. Jeśli pomysł nie wypalił, nie trzeba było nic zwracać. To wtedy startupy „wystartowały”, zaczęły przyciągać inwestorów i inne startupy. Teraz niełatwo będzie powtórzyć ten sukces.
Berlin cieszy się dobrą reputacją. Jeszcze przed latami 90-tymi Berlin był uważany za enklawę wolności i kreatywności. Z całego świata przybywali tu ci, którzy chcieli tworzyć, eksperymentować i kreować nowe rzeczy. Atmosfera zawsze sprzyjała śmiałym pomysłom.
W dodatku 10 lat temu Berlin miał już doskonałą infrastrukturę, a przy tym, jak na standardy reszty Europy, był dość tani. My na przykład wynajmowaliśmy wtedy mieszkanie z dwiema sypialniami za 500 euro miesięcznie. Teraz oczywiście Berlin stał się droższy, ale wtedy, 10 lat temu, niskie ceny przyciągały tu tysiące młodych specjalistów.
Dlaczego specjaliści IT powinni udać się do Berlina
Wysokie zarobki i światowy komfort to cechy wspólne dla prawie całej Europy. Ale dzięki kulturze startupów Berlin ma jeszcze trzy inne plusy dla imigrantów z branży IT:
Mnóstwo różnorodnych i ciekawych projektów. Mnogość start-upów sprawia, że dla każdego inżyniera IT zawsze znajdzie się jakieś zajęcie. I to często całkiem ciekawe, gdzie od razu widać efekty swojej pracy.
A jeśli projekt się skończy (lub Ty zdecydujesz się odejść), bardzo szybko możesz znaleźć coś nowego – jest mnóstwo wolnych stanowisk. Łatwo jest wędrować między różnymi miejscami pracy, a ryzyko utraty pieniędzy jest minimalne. I na pewno nie musisz stąd wyjeżdżać – możesz przyjechać i osiedlić się na zawsze.
Przy okazji, jeśli chcesz być w startupach, lepiej szukać ofert pracy na anglojęzycznych stronach: Linkedin, StackOverflow, BerlinStartupJobs. Dużo ofert pracy jest też na niemieckich stronach typu Monster.de, Stepstone czy Xing, ale tam często szukają ludzi w konserwatywnych dużych korporacjach. A tam nie dostaniesz takiego napędu IT jak w start-upach. I może być potrzebna znajomość języka niemieckiego.
Przejrzyste procesy imigracyjne. Tysiące obcokrajowców przyjeżdża tu co roku. Wszystkie relokacje już dawno zostały sprawdzone, każdy niejasny punkt w prawie wyjaśniony tysiąc razy, dla obcokrajowców istnieje masa agencji i usług, które pomogą w przeprowadzce. A jeśli coś nie jest jasne – istnieją dziesiątki forów dla migrantów, którzy chętnie opowiedzą o wszystkim. Na przykład, „Życie w Niemczech”.
Łatwo jest zintegrować się ze społeczeństwem. Po pierwsze, nie trzeba znać niemieckiego, wystarczy angielski. Po drugie, obcokrajowców jest tak dużo, że są traktowani normalnie – nikt ich nie przeklina ani nie potępia. Po trzecie, istnieje wiele społeczności ekspatów. Można się tu łatwo zaprzyjaźnić i nie czuć się zupełnie samotnym w obcym kraju. To znacznie podnosi jakość życia, szczególnie zaraz po przeprowadzce.