- Big Tech nie powinien zostać rozbity.
- Prawo antymonopolowe nie może być stosowane wobec firm Big Tech, ponieważ czasy się zmieniły.
- Nie ma sprawiedliwego podatku, który pomógłby kontrolować Big Tech.
- Odwiedź sekcję Opinie w Splaitor po więcej historii.
Zadajmy sobie jedno proste pytanie. Dlaczego w ogóle istnieje myśl, że powinniśmy zerwać z Big Tech? Niektórzy analitycy, eksperci, bywalcy branży, a nawet zwykli ludzie twierdzą, że Big Tech powinien się rozstać, bo zbiera nasze dane. Jest zbyt wiele danych, które wykorzystują na swoją korzyść.
Ale jeśli się nad tym zastanowić, to nie jest to problem. Tak, może to być nieprzyjemne dla niektórych ludzi, ale jest to część świata, w którym żyjemy. Firmy takie jak Google, Facebook, Twitter i wiele innych wykorzystują nasze dane do osiągania zysków, ale to cecha naszych czasów. Podobnie jak w średniowieczu, panowie feudalni wykorzystywali chłopów, a w epoce przemysłowej kapitaliści wykorzystywali robotników w swoich zakładach produkcyjnych. Big Tech jest po prostu naturalnym wynikiem ewolucji ekonomii, społeczeństwa i technologii.
W gruncie rzeczy ci, którzy proponują rozbicie Big Tech, proponują zatrzymanie historii. Dosłownie. Cofnąć czas i zacząć od czystego konta. Ale to nie działa, ponieważ Big Tech nie powstał z powodu czyjegoś złego wysiłku, te firmy były w stanie zgromadzić zasoby i wpływy na niezwykle konkurencyjnym rynku, gdzie prawie każdy mógł wygrać i stać się liderem.
Weźmy na przykład Facebooka. Nie przepadam za tą firmą, nie lubię jej usług i nie podoba mi się żaden z jej produktów (może tylko Instagram, heh). Ale dlaczego Facebook wygrał konkurs, bo na tym polu byli inni konkurenci. Można mówić ile się chce o Big Tech ograniczającym konkurencję, ale przykład Telegrama pokazuje, że nawet WhatsApp Facebooka nie może bezpośrednio konkurować z obiecującymi startupami.
Albo możemy wziąć Google. Firma ma na swoim koncie furę i wagon nieudanych projektów, kiedy to firma przegrywała rywalizację z dużo mniejszymi konkurentami.
Ci, którzy proponują zerwanie z Big Tech, zwykle wskazują na przepisy antymonopolowe, które mają być stosowane wobec firm z Doliny Krzemowej. W rzeczywistości, z ekonomicznego punktu widzenia, jest to absurdalne. Prawa antymonopolowe zostały opracowane w epoce gospodarki przemysłowej. Najlepszym przykładem jest oczywiście Standard Oil. Firma po prostu dumpingowała ceny i nie było nic, co mogłoby ją powstrzymać. Nieważne, czy jesteś 10 razy genialnym przedsiębiorcą, menadżerem, czy wizjonerem, ale w erze przemysłowej, żeby wejść do konkurencji, trzeba mieć spory kapitał. I jeszcze więcej, żeby nie przegrać.
W rzeczywistości, w epoce przemysłowej trusty mogą rosnąć tak bardzo jak chcą i nic ich nie powstrzyma, ponieważ mogą po prostu kupować konkurentów i dumpingować ceny.
Był to czas wysokiej stopy zwrotu z inwestycji, kiedy kapitaliści wkładali swoje pieniądze w rozwój klasycznych gałęzi przemysłu.
I w tamtym czasie Sherman Act i wszystko, co po nim nastąpiło, było bardzo właściwe, możemy nawet śmiało powiedzieć, że był to punkt zwrotny, w którym wyłonił się świat i gospodarka, jaką znamy dzisiaj.
Epoka postindustrialna to zupełnie inna rozmowa. Dzisiaj zwrot z inwestycji spada na całym świecie i widzimy to w „finansjalizacji gospodarki”, gdzie coraz więcej pieniędzy jest inwestowanych na giełdach. W tej sytuacji rośnie również biznes venture capital. Dziś prawie każdy, kto ma pomysł, może mieć szansę na jego realizację. Owszem, może wtedy dostanie ofertę od Big Tech i sprzeda swój biznes. Ale nie ma możliwości, aby Big Tech zaniżał ceny tylko po to, aby kupić konkurenta za swoją gotówkę.
I to jest namacalna różnica.
Może podatek, który mógłby naprawić Big Tech?
Ponownie, nie. Podatki powinny być sprawiedliwe i nie powinny być wykorzystywane jako jeden ze środków ograniczających rozwój niektórych firm. Oznacza to, że giganci z branży Big Tech, tacy jak Facebook, powinni płacić uczciwe podatki. Ale nie powinny to być podatki dyskryminujące, co oznaczałoby, że Big Tech jest Big tylko po to, by być Big. Myślę, że musimy spojrzeć na to nieco inaczej.
Big Tech z punktu widzenia dobra publicznego
Pierwszą rzeczą, jaką musimy zrobić, jest spojrzenie na ten problem z perspektywy dobra publicznego. Cofnijmy się do czasów, kiedy uchwalono pierwsze ustawy antymonopolowe, z których pierwszą była ustawa Shermana.
Wtedy moglibyśmy zaobserwować wymierne szkody dla dobra publicznego: dumping cenowy, monopolizację gospodarki, następnie przejście na zyski monopolistyczne (narzuty monopolistów) i obniżki płac.
Czy widzimy to teraz? Nie sądzę. Ale jakie problemy możemy teraz dostrzec?
Może Big Tech trzyma nasze dane? Może, ale musisz zamieszkać w lesie, żeby nie musieć się z tym mierzyć. Niestety lub na szczęście (w zależności od tego, jak to odbierasz) jest to po prostu część współczesnego życia. Tak jak 100 lat temu ludzie nie mogli sobie wyobrazić, że większość ludzi będzie mieszkać w miastach, tak następne pokolenia uznają to za oczywiste. Ja po prostu nie widzę szkód społecznych ani szkód dla jednostki.
Jedynym zagrożeniem dla Big Tech jest kontrola nad informacją. Google może decydować o tym, co widzisz w wyszukiwarce, media społecznościowe mogą kontrolować twój feed.
Uważam jednak, że problem ten można rozwiązać prostym wysiłkiem, bez drastycznych działań. W tym celu musimy jedynie jasno określić uprawnienia Big Tech do regulowania i filtrowania treści i uczynić je przejrzystymi dla wszystkich ludzi.